Jesień 1664 - Wiosna 1665

Późna jesień 1664 roku. Zamek Lavren.

Ron wrócił właśnie z jakiejś wyprawy, możliwe, że z północy, ludzie coraz częściej wspominali o możliwej wojnie między Hagorem a Algedonem. A powodem do wybuchu wojny miał być jakiś samozwańczy władyka w jednej z północnych krain - Laderii. Rey pojawił się kilka razy ostatnio. Erwin i Mori nudzili się w zamku. Zbliżała się zima.

Okazało się, że jednak należy wyjechać. I to szybko, aby zdążyć przed zimą. Do Algedonu. Na wschód. Przez góry aż do Tharaxu, stolicy Algedonu.

Erwin oraz Mori zebrali się do drogi. Ron przekazał im informacje o tym, że po drodze w jakiejś gospodzie ma na nich czekać Gavin, współpracownik Atero, krasnoluda z zachodu, który jedzie do Algedonu w interesach. Poprosił ich by jechali zabrali go ze sobą.

[minęło kilka dni]

Nic nie przeszkodziło w spotkaniu. We trójkę opuścili zamieszkane tereny i udali się na wschód. Droga była prawie spokojna. Gdyby nie coraz zimniejsze noce, byłoby całkiem przyjemnie.

Wjechali w góry. Udali się według wcześniej otrzymanych wskazówek na przełęcz, by górami, przedostać się na drugą stronę. Bogowie byli łaskawi i udało im się przedostać na drugą stronę. Ale podróż była ciężka. Góry nie są dla słabych i niedoświadczonych. A oni byli niedoświadczeni. Mniejsza z tym. Dostali się na drugą stronę.

Rozbili obozowisko. Na szczęście śniegu było mało, a liczyli, że jak zejdą niżej to śniegu nie będzie w ogóle (przez jakiś czas jeszcze).

W nocy usłyszeli jakieś hałasy. Wbiegł między nich ranny krasnolud. Najwyraźniej ktoś go gonił. Pomogli mu i uciekali razem. Okazało się, że gonią go jacyś bandyci. Nie mówił zbyt dużo, a oni nie wypytywali. Zależało im na życiu, a przeciwnik nie pytał się kim oni są tylko strzelał z kusz. W nocy zgubili pogoń. Rankiem krasnolud zmarł. Erwin przeszukał go, znalazł kilka srebrnobiałych sztabek. Jeśli się nie mylił to był mithril, a sztabki warte były setki, a może nawet tysiące Chisos. Schował je. Nikt tego nie zauważył. Udali się w dalszą drogę.

Doszli do spalonego gospodarstwa. Znaleźli ciała kilku krasnoludów. Czyżby banda tu była? Czyżby stąd uciekał krasnolud? Kim on był? Złodziejem? Czy kurierem? Takie pytania łaziły im po głowie. Nie wiedzieli. W zrujnowanym domu Erwin znalazł opróżniony schowek, w którym kiedys mógł znajdować się mithril. Czyżby?

Ruszyli w dalszą podróż. Spotkali krasnoludy, trafili do wsi. Tam Radzie powiedzieli o napadzie. Nikt nie wspomniał o mithrilu. Po potwierdzeniu ich opowieści mogli ruszyć dalej. Trafili do Thraxu. Zamieszkali w gospodzie. Gavin poszedł załatwiać swoje sprawy, oni też. Wrócili wieczorem. W nocy wpadli do nich żołnierze krasnoludzcy, ubrani w czarne kolczugi, na piersiach mieli symbol czerwonego smoka. Wiedzieli, że jest to tak zwana Czerwona Gwardia - żołnierze na usługach władców i kapłanów. Bez zbędnych pytań zabrali ich do ciemnicy.

Nastąpiły przesłuchania. Po wyjaśnieniach i znalezieniu sztabek u Erwina zapadła decyzja: sąd. Erwin został skazany na śmierć. Mori i Gavin zostali puszczeni wolno.

Nastepnego ranka wypuszczono Erwina. Był zdziwiony. Miał wrażenie, że ktoś sobie z niego zakpił. Nie widział, że sprawiedliwość krasnoludzka różni się od ludzkiej.

Gavin spędzał większość czasu u znajomego Morgana Hipsza, lekarza z Hagoru. Człowieka niepozornego, kulejącego. Który jednak był jednym z najznamienitszych medyków jakich spotkał kiedykolwiek Gavin. Gdy rozmawiali razem, przybyli krasnoludowie. Zdarzyło się zabójstwo w pałacu. Gavin poszedł razem z Morganem. Zabójca wszedł do pałacu, nie zostawił śladów, zabił jednego ze szlachciców i wyszedł. W mieście pojawiło się wielu czerwonogwardzistów.

Erwin gdy usłyszał od Gavina o zdarzeniu zaczął domyślać się prawdy. Wiedział o zabójcach z Nessu, którzy byliby wstanie dokonać takiego zamachu.

Kolejne dni:

Gavin załatwia tani papier dla swojej drukarni
Erwin i Mori starają się spotkać z ludźmi, do których mieli pisma od lorda Rona Lavrena

Zabójcy nie złapano. Ewrin zniknął. Mori porwano. Gavin poprzez znajomych i ich powiązania w pałacu rozpoczął poszukiwania. Znaleziono Mori, żywą. Jej porywacz uciekł. Tak jak domyślał się Erwin był to zabójca z Nessus. Porwał Mori, bo dowiedział się, o jej powiązaniach z Randem, postacią która była zabójcą, ale zdradziła i uciekła od nich. Sprawa ucichła. Gavin i Mori przyłączyli się do wyprawy, której celem było rozgromienie bandy palącej wioski po tej stronie gór.

Postanowili później razem wracać do Hagoru. Na wiosnę 1665 roku byli w okolicę Tangoru. Ich drogi się rozeszły. Gavin wrócił do Denlebu, gdzie mógł zacząć myśleć o dalszym rozwoju swojej drukarni. Technologii tworzenia taniego papieru nie zdobył, ale zyskał nowe źródło papieru. Co było tańsze niż kupowanie u znanych kupców. Mori zniknęła na jakiś czas. O Erwinie nikt nie wspominał.